Teplice Open Chess Tournament 2016
Do Teplic pojechałem przez Cieszyn, gdzie wziąłem udział w Święcie Trzech Braci. Po drugiej stronie Olzy też był festyn o podobnej nazwie - Svatek Tri Bratri. Oba festyny były jedną imprezą łączącą się poprzez aplikację Beezer oraz ludźmi przechodzącymi przez oba mosty nad graniczną Olzą.
W Czeskim Cieszynie Skorzystałem z pociągu i poprzez Pragę dojechałem rano do Teplic. Wsiadłem na rower i pojechałem do Domu kultury bo z doświadczenia wiem, że najpierw najlepiej załatwić sprawy z organizatorem.
Potwierdzenie rejestracji (aby wiedzieli że będę grał) i opłaty (wpisowe i za noclegi - załatwione przez organizatora). Od razu pomniejszyły się moje zasoby finansowe, jednakże przewidziałem taki obrót sprawy. Zaskoczyło mnie jeno, że wartość dobrej polewki zabiorą mi w ubytowaniu "za oddychanie".
Sprzęt do gry tradycyjny czeski. Gra się na czymś takim (cerata) i czymś takim:
Po uroczystym rozpoczęciu (przemówienia, koncert skrzypka, sprawy techniczne turnieju) przystąpiliśmy do gry. W pierwszej rundzie będąc w drugiej połówce trafiłem na mistrza FIDE.
Przy takiej liczbie uczestników (180), gdy zawodnicy mają rozpiętość rankingową elo od 2660 do 0, przy dużej liczbie zawodników utytułowanych (15 GM, 2 WGM, 21 IM, 21 FM, 1 WFM), to wg mnie powinno się zrobić przyspieszone kojarzenie par (accelerated pairing) i podzielić listę startową na przynajmniej trzy grupy. Bo grając z zawodnikiem o różnicy 500-600 oczek to przyjemności z gry nie ma ani jeden, ani drugi. Co innego gdy trafi się taka partia (i różnica rankingowa) później, gdy wyniknie ona z efektów gry na początku turnieju i formy zawodników.
Przed III rundą Sędzia główny "przypomniał", że nie można spożywać napojów alkoholowych na sali gry (były takie przypadki nawet w "miejscu gry"), jak i zawodnicy nie mogą być "w stanie wskazującym".
Po "roszadzie" (ale krótkiej) zostałem oszołomiony dwoma zwycięstwami. I jak to bywa w stanie oszołomienia, przegrałem partię rundy piątej i ... wszystkie następne. Spotkałem się z przedstawicielami krajów z obu krańców naszego kontynentu (Eurazji): Holandii i Korei Południowej. Akurat te partie wygrałem, z przedstawicielami innych państw nie potrafiłem sobie poradzić.
Ale nic to, bo nie pojechałem po wynik szachowy lecz aby wypocząć (odetchnąć innym powietrzem, oczyścić mózg od spraw codziennych), pozwiedzać i pojeździć na rowerze.
Teplice to miasto górskie, jeżdżąc i chodząc (między Internatem a Domem Kultury należy pokonać przynajmniej 75 metrów przewyższenia). dodatkowo okoliczne górki zachwycają. Dlatego można się spocić i pozwiedzać - cel wysiłkowy i turystyczny zrealizowany.
Szachowo też nie mogę narzekać, bo przyjemność mózgowa była, a i doświadczenie mam większe. Czy będę bardziej sportowo patrzeć na szachy? Pewnie nie, bo na to nie mam czasu. Wystarczy mi spojrzenie miłośnika i turystycznego szachisty.
Eugeniusz
OdpowiedzUsuńCzesi czy Słowacy właśnie częściej praktykują spore openy miast "naszych" iluś grup, czasem robią przyśpieszonego szwajcara ale nie zawsze. Różnica 500 i więcej oczek niestety jest dość powszechna w pierwszej rundzie ale druga już "normalniejsza". Osobiście wolę jak jest przyśpieszony szwajcar.
Co do alkoholu - no mają ciut inne podejście tutaj niż my, powiedziałbym nieco inna kulturę picia, a też i zdecydowanie bardziej piknikowe podejście do turniejów (mi zdecydowanie bardziej podoba się to ich podejście niż nasze "napinanie się" na wynik). Alkohol u naszych południowych sąsiadów widuję często, bywa że i na stoliku obok deski (piwo czy lampka wina), bywa że i na poważnych imprezach, choćby na ME Amatorów. Ale pijanego gracza to wcześniej chyba u nas spotka przy desce, mimo ze u nas pić alkoholu na turniejach nie wolno ;)
Widziałem jak Holender pił Kozła przy partii w I rundzie. Koło sali (w holu) gry był bufet alkoholowy (piwo i wino). Można było poanalizować przy lampce.
UsuńTeż wolę jedną grupę zamiast rozdrobnienia. Jednak z przyspieszonym kojarzeniem (2 lub 3 grupy).
Eugeniusz
UsuńWydaje mi się że to pochodna samego podejścia do alkoholu w innych krajach. Lampka wina czy piwo do obiadu jest prawie normą i raczej nie traktuje się tego jak "chlanie" czy gorszenie dzieci, które też przy tym często siedzą, nie jest to nic gorszącego. Więc i podobnie przy szachach robią, które dodatkowo traktują dość luźnie, bardziej jak piknik i możliwość spotkania się, a mniej jak walkę o wynik. Więc skoro paczka znajomych spotkała się by trochę pogadać i pograć to tym bardziej naturalne wydaje się zrobić to przy piwie, czasem obalą jakąś butelkę samogonu ;)
Tam jeszcze coś zauważyłem, co niekiedy się trafia, a czego u nas brak (tego akurat mi nie brakuje ;) ), zawodnicy potrafią wstać od swoich partii i na żywo skomentować jakąś graną partię na innym stoliku, niekiedy dość żywiołowo. Takie właśnie piknikowo - zabawowe podejście. I tu wydaje mi się że też wychodzi zasadnicza różnica między nami i nimi - u nas turniej to iluś indywidualistów walczących o jak najlepszy wynik, u nich często to paczka znajomych i sposób spędzania czasu.