poniedziałek, 21 września 2015

ogień w rękach zamast na szachownicy

Można usłyszeć od wielu szachistów: Grałem zbyt szybko, ale to głównie dlatego, gdyż wiedziałem, że zepsułem debiut i nie widziałem żadnej kontry, nie miałem pomysłu na dalszą grę. Zostało mi 55 minut po skończeniu partii. Partia najczęściej była przegrana.

Wiele osób gra za szybko, chociaż wie, i że to źle i ... jak z tym walczyć.
Jak się nie wie co zagrać, to często się gra coś, co można zagrać, chociaż nie wynika to z ducha pozycji, i nie jest najlepszym rozwiązaniem. Zakłada się wówczas, że później coś się znajdzie jak przeciwnik się ruszy. I często się znajduje jednak swoją przegraną...

W chwilach niepewności, rozbieganych oczu i szalonych myśli o pustce w głowie zapomnijmy o grze w szachy. Zachowajmy święty spokój.
Usiądźmy wygodnie, zajmijmy się napojem lub czymś na ząb. Poprawmy zapis, ładnie ułóżmy długopis. Dajmy czas świadomości na odpoczynek od szachów, a mózgowi pracującemu w tle (podświadomości) na przeanalizowanie pozycji na szachownicy.
Może stracimy na to z 5 minut. Jednakże na pewno nie będzie to czas stracony. Jak spokojnie spojrzymy znowu na szachownicę, wrócimy do gry widząc nowe możliwości i o wiele więcej niż w stresie.
Nie grajmy na łapu capu. Jak nie wiemy co zagrać, to zastanówmy się i znajdźmy jakiś plan.

5 komentarzy:

  1. Rozumiem, że wpis dotyczy częściowo mojej ostatniej partii turnieju w Zabierzowie. Cóż tu dochodzą jeszcze dodatkowe czynniki takie jak: zagrałem zbyt szybko, bo chciałem zdążyć na pociąg (później musiałbym 4 godziny czekać), w turnieju byłem w nie najlepszej dyspozycji (powody prywatne), ale się nie tłumaczę w ten sposób. Zatem "usiądź na rękach i myśli" w tej sytuacji nie wystarczy.

    Mimo wszystko podziwiam tych, którzy potrafią myśleć, coś wykombinować gdy pozycja "nie nadaje się do gry". A w szczególności tych, którzy bez względu na to czy pozycja jest wygrana czy przegrana siedzą i myślą, ja niestety w obu przypadkach czasem dostaję "małpiego rozumu" i gram zbyt szybko, bo "i tak wygram/przegram".

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja w kryzysowych sytuacjach (zazwyczaj kłopoty z koncentracją) przy desce uczę dzieciaka (Marka) odpuszczać 5-10 min z zegara i wychodzić na spacer. Dotlenić się i dać odpocząć szarym komórkom. Jeśli ma przegrać partię z rezerwą kilkudziesięciu min to te "stracone na spacerze" niczego w czasie nie zmieniają, mogą sporo w wyniku partii zmienić.
    "krzysio"

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakbyś się zastanawiał co i jak grać w nieznanym debiucie, to gra zapewne miałaby inny przebieg.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ krzysio
    Wstanie aby się rozruszać i dotlenić to ważna sprawa. Jednak nie zawsze można, a wówczas trzeba inaczej się odprężyć.Można też zastosować ćwiczenia izometryczne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Już raz próbowałem 2,5 miesiąca temu... w "kryzysowej sytuacji" wstałem od stolika i wyszedłem się dotlenić. Wróciłem gdy miałem 15 minut mniej (do tego należy doliczyć czas, który przeciwnik zużył na wykonanie posunięcia). Nie pomogło. Wtedy już byłem zrezygnowany gdyż nie walczyłem o nic, mogłem właściwie partie odpuścić.

    Kiedyś stosowałem taką zagrywkę, że nie wykonywałem ruchu przez minimum 2 minuty P'90+30 (1,5 minuty na P'60+30). Częściowo pomagało, na pewno lepsze to niż gra praktycznie od ręki, ale są pozycje gdzie można zagrać szybciej, a są takie gdzie 30 minut to może być za mało.

    OdpowiedzUsuń